Rozdział 13


Eberl zerwała się na równe nogi.
- Co takiego?!
- Proszę się uspokoić.
Posłaniec upomniał ją, zachęcił do zajęcia miejsca, z lekkim niepokojem rozglądając się na boki. Przez chwilę słychać było tylko gwar panujący w kawiarni. Rudowłosa czuła, jakby kula zalegała jej w gardle, nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. Nie mogła uwierzyć w słowa mężczyzny - nie chciała w nie uwierzyć.
- To... to nie może być prawda. Zaszłam tak daleko, lada chwila znajdę rozwiązanie... Wysłałam przecież raport o postępach. Sprawa w strażnicy nie może pozostać niezauważona. Co z awarią muru? Mistrz Generał wie, że czary wyczerpują się?
- Przykro mi, takie są rozkazy.
Przeczesała rude włosy palcami.
- Kto właściwie podjął taką decyzję?
Zrezygnowana usiadła znów na fotelu i zmrużyła oczy.
- Osoba do tego uprawniona. Nie posiadam dokładniejszych informacji.
- Ale...
- Mistrzyni Eberl.
- Posłaniec nachylił się ku rozmówczyni. Widać było, że wie znacznie więcej, niż przyznawał. Jego ciemne oczy zabłysły, gdy przekazywał dalszą część wiadomości.
- Niezależnie od tego, kto podjął taką decyzję, postanowił on również, że każdy, kto będzie nadal węszył w sprawie pojawienia się upadłego w mieście, zapłaci za to nie tylko posadą.
Znacząco przesunął palcem wskazującym po szyi Eberl. Następnie odsunął się i usiadł prosto w fotelu. W czasie, gdy posłaniec kończył pić swoją kawę, kobieta zamarła w bezruchu, analizując słowa mężczyzny. Wydawało jej się, że przesłyszała się. Miała nadzieję, że to mało śmieszny żart.
- Zrozumiała pani?
Kobieta była w stanie tylko skinąć głową.
- Proszę także Nailowi, aby przestał węszyć w jakichkolwiek innych sprawach.
- Skąd...?
Posłaniec wstał i posłał jej uśmiech, na widok którego mroziło krew w żyłach. Następnie, zabrawszy swoje rzeczy, zapłacił za napój zarówno swój, jak i towarzyszki, po czym skierował się do wyjścia. Przechodząc obok Eberl, położył jej dłoń na ramieniu i, nachyliwszy się, szepnął do ucha:
- Przełożeni byliby bardzo zawiedzeni, gdyby ich ulubiona podwładna nie zastosowała się do poleceń.
Mężczyzna wyszedł, a Eberl oblał zimny pot. To nie było polecenie ani rozkaz. To była groźba ś m i e r c i. Odsunęła od siebie nietkniętą herbatę, ponieważ zebrało jej się na mdłości. Rozejrzała się dookoła i zaczęła zastanawiać, co jest dla niej ważniejsze: dojście do prawdy, czy wysoka posada i własne życie.


***

- Niektóre nieprzyjemne momenty wydają się nam dość odległe. Mamy nadzieję, że nigdy nie nadejdą, a tym czasem, z każdym oddechem, uderzeniem serca, przybliżamy się do nieuchronnego zetknięcia z przeciwnościami i w końcu zostajemy zmuszeni do podjęcia działania. Patrzymy wtedy wstecz i zauważamy, jak bardzo byliśmy naiwni, uważając upływ czasu za coś, z czym można się zmierzyć. Często nie próbujemy nawet zastanawiać się nad przemijaniem, lecz wiele osób chciałoby mieć moc, powstrzymania upływu czasu. Nie radzę próbować walczyć z przemijaniem. Wasze starania z pewnością spełzną na niczym i przyprawią was najwyżej o egzystencjalny ból niesprawiedliwości. Rozwiązaniem jest czerpanie z trwającej chwili.
Dowódca umilkł na chwilę. Odchrząknął, poprawił złotą szatę, zanim kontynuował swoją przemowę.
- Okres, który został wam dany w celu przygotowania się do egzaminu niewątpliwie minął prędko. Pierwsze pół roku na Uniwersytecie nigdy już nie wróci. Na zawsze zostanie jedną z zapisanych kart w przeszłości każdego z was. Dam wam radę na przyszłość: działajcie tak, by później nie chcieć cofnąć czasu. Jak już to tylko po to, by ponownie przeżyć minione chwile. Nie da się zmienić biegu przeszłości, więc rozsądnie wykorzystajcie teraźniejsze wydarzenia.
Staruszek przestąpił z nogi na nogę. Kadeci cierpliwie słuchali przemówienia, choć każdy z nich nie mógł doczekać się początku testów. Na wielkiej sali panowała atmosfera napięcia, stresu, oczekiwania.
- Za chwilę zobaczymy, czy te sześć miesięcy zainwestowaliście z rozwagą, czy przepuściliście je przez palce. Egzamin półroczny nie jest aż tak ważny jak ten na koniec roku. To test wyłącznie praktyczny, a w przypadku niezdania go, delikwent powtarza semestr razem z grupą młodszą o pół roku. Jeśli jednak ktoś nie zda egzaminu, podchodząc do niego po raz drugi, zostaje wyrzucony z Uniwersytetu. Oddelegowanie kadeta do niższej uczelni następuje także w przypadku oblania testu na koniec roku, lecz jest to egzamin praktyczno - teoretyczny. Jeśli nie uda się zdać go z pierwszym razem, można podjąć drugą próbę, jeszcze w tym samym tygodniu, ale jest to podejście ostateczne. W innym przypadku uczeń zostaje wyrzucony z Uniwersytetu i otwierają się przed nim dwie drogi. Może kontynuować naukę w pomniejszych szkołach o niższym prestiżu i nie tak wysokim poziomie. Jeśli chce jednak zrezygnować z edukacji, może znaleźć pracę jako cywil. Nie życzę wam, by pojawiał się przed wami taki wybór i mam szczerą nadzieję, że dziś wszyscy będą zadowoleni ze swoich wyników. Życzę powodzenia!
Mistrz Przyboczny, który niedawno wrócił z kolejnej wyprawy, zastąpił Dowódcę na mównicy.
- Proszę wszystkich kadetów o pozostanie w wielkiej sali. Będziemy stąd wywoływać po jednej osobie i oceniać jej umiejętności w którejś z sal w podziemiach. W tym celu zagospodarowaliśmy trzy pomieszczenia.
Mówiąc, obficie gestykulował.
- Każde przeznaczone jest dla innej profesji, dzięki czemu egzamin upłynie nam sprawniej. W skład komisji będzie wchodził Mistrz Naczelny z danej specjalizacji oraz Dowódca, delegat wojskowy, lub ja, Mistrz Przyboczny. Podejrzewamy, że egzamin każdego z was będzie trwał około pięciu do dziesięciu minut. Po odbyciu testu przejdziecie na arenę walk, gdzie zaczekacie na resztę swoich rówieśników. Na koniec Dowódca wygłosi parę słów i wyznaczy termin egzaminu kończącego rok nauki na Uniwersytecie.
Zamilkł na chwilę, popatrzył po twarzach zebranych.
- Owocnych zmagań! Pokażcie, na co was stać.

***

W sali, w której miał odbywać się egzamin łuczników, panowała napięta atmosfera. Mistrza Naczelnego miał wspierać wysłannik wojskowy. Do momentu rozpoczęcia testu Cyprian nie wiedział, kto będzie mu towarzyszył. Na początku sądził, iż będzie to mężczyzna, ponieważ do wojska zgłaszało się więcej Mistrzów niż Mistrzyń. Okazało się jednak, że zwierzchnicy przydzielili do tego zadania młodą, rudowłosą kobietę. Kiedy przywitała się z Cyprianem, przedstawiła się jako Mistrzyni Eberl. Była absolwentką uniwersytetu w Anuki, a Mistrzowi Naczelnemu wydawało się, że widział ją wcześniej już parokrotnie. O ile pamiętał, należała do jednostki o pół roku młodszej od tej, w której sam był członkiem. Oznaczało to, że prawdopodobnie był od niej niewiele starszy.
Kobieta miała oczy koloru turkusu, była atrakcyjna, choć nie pociągała Cypriana w takim stopniu, jak Mistrzyni Eliza. Mimo uprzejmego powitania, sprawiała wrażenie chłodnej perfekcjonistki. Któryś raz z rzędu sprawdziła, czy wszystkie dokumenty są na miejscu. Chciała być doskonale przygotowana, skoro miała asystować Mistrzowi Cyprianowi na egzaminie półrocznym z łucznictwa. 
Eberl z trudem opanowała ogarniającą ją wściekłość. Aby odwrócić myśli od złych wieści poranka, układała akta kadetów w idealnie równe stosy. Mistrz Cyprian patrzył nieco rozśmieszony na jej poczynania.
- Denerwujesz się, Mistrzyni Eberl?
- Trochę – skłamała.
- To zrozumiałe. Ale jestem pewien, że poradzisz sobie doskonale!
Rudowłosa zaklęła pod nosem.
On nic nie rozumie! Jeszcze wczoraj zajmowałam się sprawą ogromnej wagi. Badałam sprowadzenie upadłego do stolicy, dwa tygodnie temu odkryłam śmierć strażniczek muru i osłabienie bariery wokół miasta. Co dostałam w zamian? Gdy tylko szczegółowy raport dostał się do rąk przełożonych, ktoś wysłał do mnie posłańca, grożącego mi śmiercią w przypadku kontynuowania śledztwa! Aby czymś mnie zająć, wysłano mnie do asystowania w egzaminie pierwszaków! Sprawę wyciszono, a przecież mur może lada chwila stracić swoje runiczne właściwości!”
Wszystko wydało się Eberl niemożliwie naciągane.
Dodatkowo wiedzieli o Nailu i jego szpiegostwie na temat tajemniczych grup w mieście. Dowiedział się, że w Anuki funkcjonowało kilka takich niezależnych grupek, które ukrywały się przed wszystkimi. Z informacji, które udało mu się zebrać wynikało, że zrzeszały ludzi o wyjątkowo osobliwych umiejętnościach...”
Eberl zadrżała. Zaczęła poważnie się zastanawiać, czy powinna powiedzieć komuś o swoich podejrzeniach.
Nie mogę być pewna, komu mogę ufać. Na pewno nikomu z wojska. Ale nie mogę zostawić sprawy osłabienia bariery bez interwencji! Komu... Może siostrze?”
Eberl zawsze mogła liczyć na jej wsparcie, przynajmniej, gdy były młodsze.
Tak... rozsądnie byłoby się wybrać po poradę do Ricki, gdy tylko zakończy się egzamin.”
Cyprian odniósł wrażenie, że Eberl nie cieszy się z perspektywy egzaminowania kadetów. Jej myśli były wciąż zaprzątnięte czymś innym. Rudowłosa była kobietą sukcesu, o wielkich ambicjach. Gdy skośnooki zerknął w jej idealne notatki, ze wstydem zakrył swoje bazgroły.
Nie nadawałbym się do wojska.” - stwierdził.
Ćwiczenia, które ułożył w tym roku Mistrz Przyboczny miały sprawdzić zręczność kadetów. Na sali porozmieszczane były cele, do których uczeń miał trafiać. Były to zarówno tarcze ruchome, jak i stojące. Eberl była pod wrażeniem, gdy dowiedziała się o szczegółach zadania. Od czasu do czasu ze strony celów wystrzeliwane były hologramowe pociski, których kadet musiał unikać. Aby jednak podejść bliżej mety - hologramowego łucznika ustawionego po przeciwnej stronie pomieszczenia - trzeba było przejść przez tor przeszkód, który jednocześnie ułatwiał unikanie pocisków. Z drugiej strony jednak stanowił pewne utrudnienie.
- Tak właściwie, Mistrzyni, dlaczego zdecydowałaś się pójść na służbę do wojska?
Cyprian próbował przerwać niezręczną ciszę panującą w pomieszczeniu pomiędzy wyjściem jednego kadeta, a rozpoczęciem testu przez następnego. Rozmówczyni nie potrafiła odpowiedzieć od razu. Milczała przez chwilę. Zdawać by się mogło, że zna odpowiedź, jednak nie wie, jakich słów użyć do jej wypowiedzenia.
- Źle się dzieje, Mistrzu Cyprianie.
Jej turkusowe oczy niespodziewanie zaczęły starannie unikać jego spojrzenia.
- Południowe Królestwo potrzebuje ludzi, który naprawdę chcą...
Nie dokończyła.
Po chwili milczenia spojrzała łucznikowi prosto w oczy, dając do zrozumienia koniec wypowiedzi. Cyprian z ulgą przyjął przybycie następnego łucznika. Zdawał sobie sprawę, że w powietrzu brzmią niedopowiedziane słowa, szyfr, którego on zwyczajnie nie potrafi zrozumieć.

***

Veronicę nie zaskoczył sposób, w jaki potraktował została potraktowana przez Mistrza Danny'ego, gdy tylko przeszła przez próg do pomieszczenia. Mężczyzna z początku ignorował ją, później niemal przedmiotowo, z formalności zapytał o nazwisko i, jakby od niechcenia, wyjaśnił zasady testu. Był dość arogancki. Zupełnie, jakby z góry zakładał, że nie zda egzaminu.
- Egzamin składa się z czterech zadań trwających po dwie minuty każda – tłumaczył. - Masz jedną szansę na zaliczenie każdego z nich. Zadania układał Dowódca, przeprowadzać będę je ja. Drugim egzaminatorem będzie Mistrz Przyboczny. O ile w ogóle się zjawi...
- Witam, Veronico.
Victor wszedł do sali, uśmiechając się promiennie. Dziewczyna ucieszyła się na jego widok.
Nie pozwoli, aby Danny potraktował mnie niesprawiedliwie!”
- Możemy zacząć?
Danny podrygiwał nogą, wydając stłumione dźwięki ciężkim butem.
- Jeszcze chwila... Muszę sprawdzić wszystkie akta.
Gdy tylko Mistrz Przyboczny wbijał wzrok w dokumenty, Danny posyłał kadetce krytyczne, pełne kpiny spojrzenia.
- Masz metrykę punktowania, Mistrzu Danny?
- Myślałem, że ty...
Wojownik zaczął szukać czegoś w stosie swoich materiałów.
Victor spróbował pochwycić spojrzenie wojowniczki. Gdy udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy, uśmiechnął się ciepło, następnie powiedział coś bezgłośnie.
Co?”
Veronica nie zdołała wyczytać czegokolwiek z ruchu jego warg, ale domyślała się, że Mistrz życzył jej powodzenia. Skinęła lekko głową.
- Mam.
Danny podał Victorowi akta.
- Rozpoczynam półroczny egzamin z profesji: walka dla kadeta... kadetki: Veronica Ridney. Czy zrozumiałe są dla ciebie wszystkie zasady, Ridney?
- Tak jest!
- Przejdźmy więc do pierwszego ćwiczenia. Na początku czekała cię zadanie z mentalności. Musisz przywołać i odwołać miecz w jak najkrótszym czasie. Gotowa? Start! Dobrze...
Victor zapisał coś w metryce.
- Następna część sprawdzi twoją sprawność. Polegać będzie na unikaniu lecących z przeciwnej strony pocisków. Możesz chować się za przeszkodami, odbijać obiekty kijem, lub po prostu usuwać im się z drogi. Powinna wytrzymać aż do gongu, który oznacza przejście do kolejnego zadania. Choćby jedno obrażenie i odpadasz, Aliudzie.
- Mistrzu Danny! - Victor powstrzymał wojownika od dalszych nieprzyjemnych komentarzy.
Z tym zadaniem Veronica także poradziła sobie bez problemu.
- Dowódca układał treść egzaminu?
- Tak powiedzieli.
- Nie spodziewałam się, że może być on tak prosty!
- Nie spiesz się z opinią, Vera. Przed nami jeszcze dwa zadania.
Po zanotowaniu wyniku testu, Danny wszczął tłumaczenie następnej fazy egzaminu.
- Za chwilę zobaczysz przed sobą specjalny hologram, na którym będą pokazywały się w różnych miejscach czerwone punkty. Musisz uderzyć w nie, zanim znikną. To badanie twojego refleksu, siły, techniki uderzeń.
- Jakbyś chciała wykorzystać okazję, gdy wróg opuścił na chwilę zasłonę – dodał Victor.
- Pominiesz trzy czerwone punkty: odpadasz. Będziesz uderzać zbyt słabo: odpadasz.
- Co znaczy „słabo”? - przestraszyła się, zerkając w stronę Victora.
Jeśli punktować będą moją krzepkość, nie mam szans!”
- Spokojnie, Vera. System podsumuje motorykę i technikę twoich uderzeń, obliczy średnią moc ciosu. Wynik porównany zostanie do twoich możliwości fizycznych.
Danny, widząc zaniepokojenie wojowniczki, z trudem powstrzymywał złośliwy uśmiech.
- Nie było jest aż tak trudne, jak mogłoby się wydawać – stwierdziła wojowniczka, uderzając w lśniące czerwone punkty pojawiające się jeden za drugim na różnych częściach manekina.
- Dobrze... Ostatnim elementem egzaminu jest musztra – wyjaśnił krótko Danny.
Kadetka musiała wykazać się znajomością komend i szybkością reagowania na nie, posłuszeństwem. Pod koniec egzaminu Danny podszedł do kija opartego o ścianę, rzucił go w przeciwległy kąt pomieszczenia.
- Aport! - rozkazał pewnym tonem pełnym ignorancji i wstrętu.
Co?”
Veronica nie ruszyła się z miejsca. Otworzyła szerzej oczy ze zdumienia. Nie wiedziała, czy to kpina, żart. Mistrz spojrzał na nią znacząco. Niechętnie ruszyła w kierunku drewnianego miecza. Gdy przyniosła go wojownikowi, ten powtórzył czynność.
- Aport! - Powiedział znów, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek. - No szybciej, psie.
Veronica szukała wzrokiem pomocy u Mistrza Przybocznego. Victor jednak nie reagował. Stał z boku zamyślony. Kiedy Veronica po raz kolejny oddała rzuconą pałkę do rąk wojownika, zauważyła w oczach Mistrza wzbierającą się pogardę i chore rozbawienie jej kosztem. Wyraz jego twarzy wręcz wołał o reakcję. Chciała wygarnąć Danny'emu wszystko, co zalegało na jej myślach.
Jest przecież podczas egzaminu. Nie może mnie gnębić z byle powodu...”
- Co jest, psie? Baczność!
Cedził słowa przez zęby. Złośliwym tonem niemal odpychał od siebie adresatkę obelg. Kiedy dziewczyna zastosowała się do rozkazu, splunął jej w twarz.
Zagotowało się w niej. Spuściła wzrok i zacisnęła zęby.
- Zachowaj spokój - poradziła Sofii.
- Łatwo ci mówić! Ten...
W myślach dziewczyna miotała przekleństwami, wyzwiskami. Gdy mokra wydzielina zlatywała po jej policzku, wstrzymała odruch wytarcia jej.
Wciąż brzmi komenda baczność.”
Mistrz zbliżył się.
- Ładnie się wybiłaś się kosztem rudego kolegi - odezwał się zaczepnym głosem. - A może to nie tylko dzięki niemu? Nie wspomnisz o tym, ilu wojownikom już dałaś?
Zmarszczyła brwi i powoli uniosła głowę, patrząc mężczyźnie prosto w oczy. W jej myślach układało się mnóstwo ripost. Niemal widziała siebie, uderzającą ciemnowłosego w pełną kpiny, wykrzywioną facjatę.
Przypomniała sobie słowa Patricka, który zawsze upominał ją, by nie obmawiała Mistrza Naczelnego.
Jeszcze nie teraz. Nie mogę.”
Krew się w niej zagotowała. Przez moment była pewna, że rzuci się z pięściami na Danny'ego. Mężczyzna kontynuował swoje zwyzywanie.
- W świecie Aliudów też taka byłaś? Hmm... nie zaprzeczasz, suko.
Veronica ze zdziwieniem spojrzała na Victora, który zajęty był w tej chwili sporządzaniem notatek.
Nie reaguje! Myślałam, że jest po mojej stronie...”
Nic z tego nie rozumiała. Powstrzymała się od zadania Mistrzowi Przybocznemu pytania o zasadność rzucanych w jej kierunku obelg.
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię, Aliudzie.
Chwycił ją za podbródek, brutalnie uniósł głowę w swoją stronę. Stojąc bardzo blisko kadetki, wojownik wykrzykiwał jej w twarz najokropniejsze zniewagi i obelgi. Veronica miała szczerą ochotę rozpłakać się, lecz nie mogła odwrócić wzroku. Nie mogła złapać oddechu, rozbolało ją gardło od wstrzymywania łkania. Puszczała mimo uszu komentarze mężczyzny, które dotyczyły jej relacji, przyjaciół, braku rodziny, umiejętności, wyglądu, zachowania... Veronica zagłuszała falę nienawiści rozmową z Sofii. Próbowała zajmować świadomość czymkolwiek innym. W końcu Danny nachylił się i szepnął do ucha:
- Zdałaś. Spocznij.
Poklepał ją po policzku trochę za mocno, jak na przyjacielski gest.
- Ostatnie zadanie miało sprawdzić twoją znajomość komend oraz posłuszeństwo. Szczerze zdziwiłaś mnie, że podołałaś, Ridney. Widziałem te łezki z twoich oczach! Pewnie popuściłaś ze strachu!
Danny zarechotał.
- Przyznam, Ridney, że początkowo nie byłem zadowolony z zadań, jakie obmyślił Dowódca. Przywołanie miecza? Unikanie pocisków? Też mi coś! Ale ostatnie ćwiczenie? To coś w moim stylu, nie sądzisz?
Dziewczyna położyła dłoń na sercu, nie czekając na pozwolenie, czym prędzej opuściła pomieszczenie. Myśli biły się w niej, była zdenerwowana i rozdrażniona. Aż do drzwi ścigał ją gardłowy, chrapliwy rechot Danny'ego. Będąc już na korytarzu poczuła, że ktoś zatrzymał ją, chwytając za ramię. Victor podszedł bliżej, stanął przed Veronicą. Nic nie mówiąc, przytulił ją. Był to tak niespodziewany gest, że w pierwszej chwili dziewczyna miała odruch, by odepchnąć mężczyznę. Nie chciała jednak trącać Mistrza, pozwoliła mu więc ogarnąć się ramieniem. Nie mogła dłużej kumulować w sobie uczuć, dała upust emocjom. Przycisnęła policzek do jego torsu i zaniosła się łkaniem. Mężczyzna nie puścił jej, dopóki nie uspokoiła oddechu. Odsunął się wtedy i pogratulował dziewczynie zdania egzaminu. Zdziwiona otarła łzy z twarzy i, pomiędzy czkaniem, rzuciła z wyrzutem:
- Dlaczego nic nie zrobiłeś?
Jej własny głos wydał jej się zbyt oskarżycielski. Przygryzła wargę.
- To była część egzaminu. Test pokory i posłuszeństwa. Każdy przechodzi taką próbę, nie mogłem się wtrącać, bo byłem tam tylko po to, by sprawdzać, czy wyniki nie zostaną sfałszowane. Przykro mi, że doprowadził cię do takiego stanu, ale muszę przyznać, że dzielnie to zniosłaś.
Veronica wciągnęła głośno powietrze do płuc.
- Więc to wszystko... Powinnam się domyślić - wyznała ze wstydem.
- O to chodziło, abyś nie podejrzewała takiego testu
Zamilkł, zdając sobie sprawę z obecności służącego. Mężczyzna zerkał z ukosa na Mistrza, nie będąc pewnym, czy powinien oddalić się.
- Mistrzu Victorze...
- Sprowadź kolejnego wojownika, Sam.
- Oczywiście.
Służący oddalił się pośpiesznie. Po drodze pomrukiwał coś pod nosem, jeszcze raz oglądając się przez ramię.
- Dobrze się czujesz? Wszystko w porządku?
- Niby tak, ale...
Veronica nabrała nieodpartej potrzeby, by powiedzieć Mistrzowi o niebieskich iskrach. Chciała w końcu zerwać z maskaradą i wprost zapytać się o radę kogoś, kto na pewno znał się na rzeczy. Miała ochotę powiedzieć mu o pamiętniku Ravena, dziwnej mocy niebieskiego diabła i podsłuchanej konwersacji Dowódcy. Zawahała się jednak.
- Ale?
Dziewczyna chwyciła rozmówcę za rękaw, poddała się natłokowi emocji. Mimo że Mistrz Przyboczny na krótką chwilę przestał pełnić swoją funkcję i stał się dla Veronicy najbliższym bratem, nie mogła przełamać się, aby opowiedzieć mu o tajemnicy, która związana była także z jej przyjaciółmi.
- To było straszne – zdołała wybąknąć.
- Chcesz usłyszeć jeszcze jedną legendę?
Cokolwiek, co odwiedzie moje myśli od Danny'ego.”
- Na pewno masz na to czas?
- Nie przejmuj się tym. Chcesz?
Veronica potwierdziła skinieniem głowy.
- Stare przysłowie mówi: Jeśli szukasz czegoś w tym samym miejscu kilkakrotnie, twoje poczynania nie sprawią, że dany przedmiot w końcu się tam znajdzie. Wręcz przeciwnie! Będzie bardziej nieobecny niż kiedykolwiek wcześniej. To była mała wioska. Kilka domów na krzyż przy drodze, nie więcej. Pewien staruszek przejeżdżał tamtędy powozem. Handlował w tym czasie skórami. Choć nie spodziewał się w mieścinie kupców, zatrzymał muła i poszedł szukać żywej duszy, wśród domostw, by zdobyć poidło dla zwierza. Zapukał do pierwszej chaty, lecz nikt mu nie odpowiedział. Podszedłszy do, zastał ciszę. Zaglądał do każdej po kolei, lecz nikogo nie zastał. W jednym z domów spostrzegł otwarte drzwi. Wszedł. Rozejrzał się po izbach. Było pusto. Coś jednak staruszkowi nie pasowało. W chacie było ciepło, jakby gospodarz dopiero przed chwilą z niej wyszedł. Na stole była świeża strawa, siedziska były nieostygłe. Na palenisku gotowała się zupa. Handlarz zląkł się, wyszedł z domu. Gdy tylko opuścił chatę, dostrzegł na końcu drogi, po drugiej stronie wiochy, postać. Człowiek stał nieruchomo, patrzył na handlarza. Staruszek ruszył więc w jego kierunku. Postać zniknęła za rogiem domu. Handlarz udał się za nią. Ponownie spostrzegł, że tym razem nieznajomy stoi obok płotu. Krzyknął, ale postać tylko stała bez ruchu i patrzyła nieustępliwie na starca. Ten się odwrócił i pobiegł do wozu. Odechciało mu się wody dla muła. Zanim dopadł do lejc, usłyszał ryk przerażonego zwierzęcia. Kupiec odwracał się co chwilę przez ramię, lecz postać ciągle stała w bezruchu w tym samym miejscu – przy płocie. Nie spuszczała wzroku ze staruszka. Wiekowy mężczyzna dopadł do wozu, wskoczył na niego, odjechał pośpiesznie. Zastraszony muł ruszył tak gwałtownie, że staruszek zdążył tylko zobaczyć, że postać wskazuje na coś palcem. Wskazuje na kupca. Na następny dzień starzec dotarł do innej wioski. Opowiedział, co widział, co słyszał, mówił, co zaszło w sąsiedniej mieścinie. Ludzie nie chcieli dać mu wiary. Wydelegowali więc do wioski obok trzech silnych mężczyzn. Wybrańcy zajrzeli do chaty. Zupa wciąż się gotowała się na podtrzymanym ogniu. Wiocha była cicha, opustoszona. Brak żywej duszy. Trzej silni mężczyźni mieli już odjeżdżać, gdy spostrzegli na dróżce postać. Nieruchoma, w pierwszej chwili pomyśleli, że to rzeźba. Stała, mierzyła ich wzrokiem, nie wydawała ani dźwięku. Zaczęli iść w jej stronę, kiedy zniknęła za rogiem budynku. Później stała obok płotu, na końcu przeszła do stodoły. Pierwszy z mężczyzn zajrzał więc do przybytku. Wyszedłszy, stwierdził, że to ślepy trop. Drugi z przybyszów dostał się do środka. Oznajmił po wyjściu, że nie znalazł. Trzeci wydostał się na zewnątrz, gdy stwierdził, że stodoła jest pusta. Odjeżdżając do swoich domostw, trzej silni mężczyźni podłożyli ognień pod każdy przybytek niewielkiej wioski, puszczając ją z dymem, zrównując z ziemią. Trzej silni mężczyźni byli zaślepieni swoim celem. Szukali czegoś innego i, choć w stodole znajdował się skarb, nie zauważyli go, albowiem nie tego szukali. W poszukiwaniach często oczekujemy określonego rezultatu tak bardzo, że zostajemy zaślepieni i nie widzimy tego, co odnaleźliśmy naprawę.
- To straszna legenda!
- Jedna z moich ulubionych.
- Victorze... Co było w stodole?
- A jak myślisz?
- Mam taką małą sugestię, Mistrzu Przyboczny, abyś przestał się zabawiać i zabrał do pracy.
Mistrz Danny pocierał dłonią o kącik oka, opierając się o framugę drzwi.
- Następny kadet już czeka.
Victor był całkowicie spokojny, wcale niespeszony. Powoli odsunął się od Veronicy, odwrócił na pięcie. Wchodząc do sali, posłał dziewczynie przez ramię pełne pokrzepienia spojrzenie.
- Co to był za skarb?
- Lustro. W stodole było lustro. Chcę, abyś zapamiętała tę opowieść, Veronico Ridney.

***

- Na kilka dni przed egzaminem półrocznym otrzymałam list od ojca. W trakcie wykonywania ćwiczeń, słowa pana Clutterly układały się w nieodpuszczające mnie na krok podszepty.
Susan. Zdajesz sobie sprawę, że konwersacja, którą odbyliśmy tuż przed moim wyjazdem, była żałosnym przejawem buntu. Nie wiem, czym był on powodowany. Jako młoda, utalentowana osoba musisz dawać z siebie jak najwięcej. Niemniej, rozumiem twój brak cierpliwości. W życiu bowiem nie da się przeskoczyć któregoś ze stopni prywatnej ewolucji. Mam nadzieję, że dosięgniesz odpowiedni poziom dojrzałości i zrozumiesz moją rację. Nie wygrałaś ostatniego pojedynku. Nie możesz zrzucać winy na presję. W życiu stres nie odstępuje cię na krok. Do tego czasu poprawy swoich wyników nie proś mnie o pomoc w treningach, nauce, finansach. Mistrz Cyprian powiadomi mnie o wyniku twojego egzaminu półrocznego.”

Nie czułam zmęczenia, bólu, siniaków, gdy wbijałam sztylet w hologramowego łucznika. Przebiłam mu krtań. Dopiero wtedy pozwoliłam sobie na głębszy oddech, opadłam na kolana. Widziałam, jak kryształki pozostałe po zjawie unoszą się, mieniąc niczym pryzmaty. Choć obserwowałam destrukcję hologramów niezliczoną ilość razy, byłam nią zauroczona jak nigdy dotąd. Kiedy opadła adrenalina, zalała mnie fala znużenia pomieszana z wszechogarniającą ulgą. Podniosłam się na nogi, skierowałam ku Mistrzom. Poobijane części ciała dały o sobie znać. Położyłam dłoń na sercu, gdy znalazłam się na przeciwko egzaminujących. Cyprian pochwalił mój czas przejścia toru przeszkód. Eberl zapytała nieśmiało, czy zastanawiałam się już nad wyborem przyszłej kariery. „Wojsko potrzebuje takich talentów jak ty” - powiedziała. Podziękowałam, po czym niemal potruchtałam na arenę.
Pijąc schłodzony napój, Collin czuł, jak zimno rozlewa się po jego przełyku, wlewa się do żołądka, studząc emocje. Kiedy skończył, wyciągnął kubeczek do Susan.
- Chyba żartujesz.
Prychnęła.
Kiedy Collin zorientował się, że szczenięce spojrzenie nie zadziała na stanowczą koleżankę, sam wstał i dolał sobie kolejną porcję wody. Łapczywie wychłeptał ją i otarł usta rękawem.
- Ja także nie miałem problemów. Poszło gładko jak po maśle. - powiedział.
- Powtarzasz to już czwarty raz, jakby to, że zdałeś było czymś niezwykłym.
- Czyli jednak twierdzisz, że jestem silny?
Teatralnie napiął biceps.
- Nie przemęczaj się tak, bo jeszcze dostaniesz zakwasów.
- Jestem wyćwiczony.
Chłopak z łobuzerskim uśmiechem na ustach usiadł obok koleżanki.
- Mi chodziło o mózg...
Milczeli przez chwilę.
- Twój ojciec naprawdę napisał o poprawieniu wyników? Przecież rezultaty twojej pracy są zadziwiające!
- Nie dla niego.
- To okropne, że napisał o rewolucji człowieka...
- „Prywatnej ewolucji” - sprostowała czarnowłosa.
- Odnoszę wrażenie, że on w ogóle cię nie zna.
- Jak możesz tak mówić? To mój ojciec!
- Masz rację, Susan. Przepraszam. Powinienem był powiedzieć: On w ogóle cię nie docenia.
Łuczniczka nie zaprzeczyła.
- Pamiętasz Mistrzynię Eberl? Dziwne, że uczestniczyła w egzaminie - zauważył chłopak, przerywając niezręczną ciszę.
- Niby dlaczego?
- Przecież prowadzi sprawę pojawienia się upadłego w mieście. Skąd ma czas, by zajmować się szkoleniem i testami?
- Może już wyjaśnili sprawę upiora?
- Ta cała sytuacja przeszła zbyt po cichu jak na mój gust. W jednej chwili wielka afera, za dwa tygodnie nikt już nie pamiętał o ofiarach.
- Tak to jest już z sensacjami.
- Tego nie możesz nazwać sensacją. To była tragedia i możliwe, że powtórzy się w przyszłości.
- Nie denerwuj się już tak, Collin. Wojsko na pewno zrobiło wszystko, co było w ich mocy, by wyjaśnić zajście i zapewnić Anuki bezpieczeństwo.
- Wszystko, co było w ich mocy... Obawiam się, że czasem to może okazać się zbyt mało.

***

- Jest mi bardzo miło oznajmić, iż wszyscy kadeci zdali dziś egzamin półroczny.
Na słowa Dowódcy rozległy się wiwaty i oklaski.
- Z tej okazji chciałem ogłosić, iż jutro wieczorem odbędzie się bankiet z tej właśnie okazji. Aby nie było zbyt miło, mam obowiązek przekazać wam również termin kolejnego, dużo poważniejszego testu, jakim będzie próba na rok po rozpoczęciu edukacji. Przygotowujcie się sumiennie, a wasi mistrzowie też pewnie wam nie odpuszczą. Wasze umiejętności ze wszystkich specjalizacji oraz mentalność i wiedzę, zarówno z historii jak i strategii, poznamy i ocenimy za sześć księżyców, dwunastego dnia trzeciego miesiąca roku 6140. Już teraz życzę kadetom wytrwałości!

***

Eberl przekazała służbie, by spakowała jej torbę na powóz. Nie zabierała ze sobą wiele rzeczy. Zamierzała wrócić najpóźniej za dwa dni. Jeszcze raz spojrzała na budynki Uniwersytetu. Dawno nie opuszczała Anuki. Czuła się nieswojo na samą myśl o wyjściu poza mur.
Już niedługo może być niczym więcej, jak zwykłą stertą cegieł. Jeśli nic nie zrobię...”
Z siostrą utrzymywała kontakt korespondencyjny przez kilka lat od rozpoczęcia nauki. Z czasem jednak ich relacje rozmyły się, jak teraz błękit nieba rozpraszał się i ustępował miejsca ciepłym barwom zachodu słońca.
Kiedy Eberl wsiadała do powozu, zapadał już wieczór. Cienie przechodniów wydłużyły się, a ostatnie promienie letniego dnia zalały okolicę kolorami ognia.
"To byłoby istne piekło. Brak bariery z pewnością wykorzysta Północne Królestwo. Wszyscy wiedzą, co przynosi ze sobą wojna. Piekło ma bowiem swoje potomstwo.”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz